P.O.V. Kate
(Łóżko. Czwartek. 7.00)
Budzik...no ja nie mogę znowu do pracy. Nie wyrobię...jak mi się nie chce! Grrrr...ale musiałam wstać...do jasnej cholery jak chętnie zostałabym w tym ciepłym łóżku! Zeszłam na dół...nalałam do szklanki soku z cytryny na przebudzenie, zrobiłam sobie kilka pancakesów i usiadłam w piżamie przed laptopem, żeby chociaż trochę jeszcze nacieszyć się tą wygodą...
Pogrzebałaś trochę na temat Ashtona...no ładnie ładnie...
*przemyślenia*
Kate ale się wpakowałaś. Jeżeli on się zakocha to już nie odpuści. W sumie...byłaś ich fanką, należałaś do 5SOS Family...ale chyba nie byłaś gotowa żeby być w związku z Ashtonem...czy kimkolwiek innym.
*realny świat*
Dobra, wstajemy z tej kanapy - pomyślałam. Poszłam na górę i szybko wybrałam coś z szafy. Postawiłam na luz...top "Out Of My Limit", czarne rurki, różowe włosy związałam w koka. Ubrałam trampki, wzięłam torbę i pobiegłam do pracy. Biuro znajdowało się kilka przecznic dalej, więc tylko w kryzysowych przypadkach do niego jechałam.
Szef od razu przekazał mi dobrą wiadomość - wywiad cieszy się niesamowitą popularnością.
Będę fejmem.... - pomyślałam. No w sumie byłoby to dobre. Wybiłabym się.
Nie wiem jak przeżyłam ten dzień...było pomimo wszystko okropnie, do dupy, nic mi się nie chciało. Leciałam na łeb na szyję. Wróciłam padnięta do domu, a Irwin z idealnym refleksem właśnie wtedy zadzwonił...tylko jego mi w tym momencie brakowało!
-Halo?
-Kate? Zły moment?
-Każdy moment byłby lepszy od tego, ale skoro masz cierpliwość ze mną gadać to może poprawisz mi humor?
-Stało się coś?
-Nie...jestem tak niesamowicie szczęśliwa!
-Czyli?
-Mogłabym skakać z mostu! Pod pociąg :)
-Problemy w pracy?
-Jakbyś tu był
-To może jestem?
-Nie wiesz gdzie mieszkam
-A może wiem? Skąd masz pewność że nie wynająłem szpiega żeby Cię śledzić?
-Jeszcze żeś szpiega w dupie nie miał...pieprznij się w łeb
-Dobra...hahahaha...matko :D wygrałaś tym życie
-To było śmieszne Irwin?
-Tak...i to nie wiesz jak bardzo - mówił niewyraźnie krztusząc się własną śliną
-No to jak Cię to tak bardzo śmieszy...
-To co?
-Skoro wiesz gdzie mieszkam to wbijaj! Dowiemy się czy ten Twój wielebny szpieg dał radę bez oberwania w jaja kolanem...
-Hahahahahahah rozwalasz mnie!
-Szpieg? Or not szpieg? - zaśmiałam się niesłyszalnie
-Weź przestań!
-Bo. Się. Zapowietrzysz.
-Będę za 20 minut
-Czekam...
-To idź do sypialni i sobie ręce do ramy łóżka przypnij...będzie mi łatwiej
-Może się jeszcze rozebrać?
-A mogłabyś?
-ASHTON!
-No dobra....dobra...będę za 20 minut...ktoś Cię zna z mojego otoczenia...
-No to go obśrupię...nie ma litości dla zdrajców!
-Co mu zrobisz?
-Obśrupię...a Ty jak masz wpadać to wpadaj, tylko przywieź coś do żarcia bo głodna jestem!
-Dobra...Pizzę!
-Taaak! To czekam!
-Ok, niedługo wpadnę! Do za 20 minut!
-Do BOJĘ SIĘ CIEBIE za 20 minut!
-Nie bój się, czekaj
-Czekam
-To pa
-No siema
On miał tu niby przyjść? No w sumie czemu nie, może byłoby fajnie, no ale cóż, na 100% nie wie gdzie mieszkam, bo nikt nie mógł mu powiedzieć. Chyba że zna Toma, ale to nie możliwe. Tom to mój kuzyn, ale dam sobie głowę uciąć że go nie zna. Albo nie...nie chcę żeby mi cokolwiek obcinano. Tak, to prawda, Tom był w Sydney już trochę czasu, ale niemożliwe żeby się z nimi zadawał...jak tylko wróci z delegacji (musiał na nią teraz wyjechać?!) zapytam go o to. Ale gdyby przyjaźnił się z moimi idolami powiedziałby mi to. Chociaż nie mam pewności. On jest nieprzewidywalny, nieogarnięty i pewnie by o mnie zapomniał. Tak czy siak po 30 minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Nie zawiodłam się. Za nimi stał Ashton z pudełkiem pizzy i kwiatami.
-Spóźnienie! - strzeliłam focha
-Przepraszam. To nie moja wina że ta ciota tak wolno robiła tą pizzę...
-No dobra...wchodź...
-Dziękuję
-A teraz już mi się nie wymkniesz...mów skąd wiesz gdzie mieszkam!
-Tom....
-Znasz go?
-Nie tylko ja. Cal, Mikey, Luke. My się z nim przyjaźnimy. Myślisz że rzucam słowa na wiatr? O nie dziewczyno, mylisz się.
-Kurcze, nie myślałam że nasze spotkanie się tak szybko odbędzie.
-Ja też nie, ale kiedy tylko zacząłem kojarzyć fakty i nazwiska, zadzwoniłem do niego by się z nim umówić i spytać. Jednak mówił, że nie ma go w domu. A wtedy już spytałem o Ciebie. I okazało się że jesteście kuzynami.
-Dalej...nawijaj...
-No i zapytałem go czy mogę przyjść Cię odwiedzić. Odpowiedział że tak, poinstruował mnie gdzie znajdują się prezerwatywy...
-Idiota...
-To nie takie głupie... - powiedział z małym uśmieszkiem.
-ASH!
-No dobra, przepraszam... i powiedział, żebyśmy dobrze się bawili. A więc żeby Cię nie przestraszyć moim wbiciem do Ciebie na chatę zadzwoniłem. Przyjechałbym tak czy tak, daleko nie mam.
-Ashton...czy Ty mnie lubisz? Skąd u Ciebie pomysł na odwiedzenie mnie?
-Wiesz, jak byłaś młodsza Tom wielokrotnie mi o Tobie opowiadał...
-I wszystko jasne
-Poczekaj. I już wtedy powiedziałem mu, że jeżeli Ty kiedykolwiek tutaj przyjedziesz, to pomimo że mnie nie będziesz znała itd. ja zaopiekuję się Tobą i dam Ci bezpieczeństwo. Więc on zadzwonił, czy może spokojnie wyjechać na delegację. Potwierdziłem to z uśmiechem, ciesząc się że w końcu Cię poznam. I potem ten wywiad. Przedstawiłaś się jako Kate. Zaświtało mi że to możesz być Ty, ale nie robiłem pochopnych ruchów. Dopiero potem wszedłem na stronę redakcji i zobaczyłem to nazwisko: Katherine Parks...i wszystko sprowadziło się do tego że już Cię widziałem. I teraz mogąc być tu, teraz, obok Ciebie wypełniam obietnicę daną Twojemu kuzynowi.
-Okej...Ashton, tego się nie spodziewałam. Zaskoczyłeś mnie
-Jak zwykle! No dobra, teraz kwestia że masz boski t-shirt.
-Przebrałam się specjalnie dla Ciebie!
-Ojejku, jak miło... ♥
-Więc...co robimy?
-Może najpierw zjemy pizzę, która przy dobrych lotach jeszcze nie wystygła, a potem jakiś film
-Mogę ja wybrać?
-Tak, jaki proponujesz?
-Hmmm, może Hobbita?
-No dobrze, dla Ciebie wszystko!
-Już mi nie schlebiaj...i tak nie poruchasz...
-Tom by mnie zabił...
-Pfff, zaryzykowałbyś
-No pewnie, ale chodźmy jeść tą pizzę.
-No już, już. Nie poganiaj mnie.
-Spokojnie. - wziął mnie za rękę i zaprowadził do salonu (mieszkam tu miesiąc a nadal się gubię w tej ogromnej rezydencji!), po czym przyniósł pizzę z kuchni - no to szamiemy!
..................................................................................................................................
Hej! Jejku przepraszam że mnie tak długo nie było. Szkoła, choroba,
problemy. Tak wiem, głupie tłumaczenia :( ale powiem, zaskoczyłam się,
bo nie spodziewałam się że pomimo że nie będzie mnie tu trochę nadal
blog będzie żył. A jednak, macie moc :D
No więc teraz choruję,
zaglądnęłam na bloggera i napiszę kilka postów, ale to nie znaczy że
będzie kolejna przerwa! Teraz spinam moje grube 4 litery i biorę się do
roboty! :) Myślę nad
założeniem bloga ff na którym pisałabym tylko i wyłącznie jedno
dłuuuuugaśne opowiadanie. Co o tym myślicie?
+będę pisać opowiadanie z pierwszoosobowej perspektywy. Będzie mi łatwiej pisać, a Wam czytać :)
NAJWAŻNIEJSZA INFORMACJA WIEM ŻE CAPS LOCK NIE FAJNY ALE WAŻNE!
W opowiadaniu pojawiła się wzmianka o koszulce "Out Of My Limit". Tą i wiele innych koszulek, topów, kubków itd kupisz tutaj
http://5sos.cupsell.pl/ . Zapraszam do zakupów! :)